Wycieczka do Egiptu
I znów zima… szara, nudna i po prostu… zimna. Słońca jak na lekarstwo, wstajemy do pracy – jeszcze ciemno, wracamy z pracy - już ciemno. Podejmujemy więc decyzję o konieczności dogrzania się - w jakimś cieplejszym niż nasz - klimacie. Wiemy w jakich dniach możemy zaplanować wyjazd, znamy stan konta… oglądamy oferty i jest! Wybór pada na dwutygodniowy wyjazd do Egiptu. Wycieczka objazdowa Rejs po Nilu 7+7. Wyjazd na zasadzie – dziś kupuję – jutro lecę. Początkowo mieliśmy wylecieć z Poznania. Wszystko już załatwione, gdy dowiaduje,my się, że nie ma miejsc w samolocie i proponują nam wylot z Gdańska. To drugi koniec Polski " i się nie zgadzamy. Ostatecznie wylatujemy z Wrocławia i po czterogodzinnym locie wita nas przyjemne ciepło i lotnisko w Hurghadzie. 7 dni odpoczynku podzielono nam na 4 dni przed rejsem i 3 dni po rejsie. Beznadziejnie, ale trzeba się z tym pogodzić i coś sobie zorganizować samemu. Przed wylotem zdążyliśmy przeczytać, że dodatkowe wycieczki w Egipcie warto kupować w lokalnych biurach, gdzie ceny są o wiele niższe niż u polskich organizatorów a i dodatkowe atrakcje w cenie. Po zostawieniu walizek w pokoju hotelowym idziemy na rekonesans po okolicy. Cel – szukanie wycieczki do Kairu i Aleksandrii. Jest kilka biur, wchodzimy do pierwszego. Hmmm. Dziś mamy czwartek a wycieczka do Kairu i Aleksandrii jest we wtorki. Tylko, że we wtorek będziemy już na statku i musimy mieć coś szybciej. Sprzedawca jednak nie chciał nas wypuścić. Stwierdził że coś załatwi. 2 godziny ciągłych telefonów i jest. Wyjazd dziś wieczorem. O 22.00 mamy być pod biurem. Jest godzina 20.30. Szybko do hotelu na kolację. Potem błyskawiczny prysznic, ale niestety. 21.10. Telefon do pokoju. Mamy już szybko schodzić i jedziemy. W biurze nie podpisywaliśmy żadnej umowy. Pieniądze z ręki do ręki. 2 wizytówki z numerami telefonów pracowników firmy, suchy prowiant i bilety na autobus. Autobus sam w sobie był atrakcją turystyczną i chyba archeologiczną. Miał ze 40 lat i połamane siedzenia. Służył zarówno do przewozu ludzi jak i zwierząt. Zmęczeni po całodziennej podróży (do Wrocławia też musieliśmy dojechać) udało się zasnąć. Budzimy się koło 3 nad ranem gdzieś na przedmieściach Kairu. Musimy wysiadać, bo to końcowy przystanek. Tubylcy szybko się rozeszli i zostaliśmy sami… Telefon do organizatora… Nie odbiera. Dzwonimy na drugi numer. Ten ich angielski ciężko jest czasem zrozumieć rozmawiając twarzą w twarz, a rozmowa przez komórkę z zaspanym Egipcjaninem nie może przynieść spodziewanych efektów. Na szczęście trafiliśmy jakiegoś zbłąkanego tubylca. Dałem mu telefon i jakoś wspólnymi siłami udało się dowiedzieć, że mamy czekać i zaraz ktoś po nas podjedzie. Faktycznie – nie minął kwadrans, podjeżdża busik - TAXI, zabiera nas do hotelu. Widzę, że 3 razy jeździ tymi samymi uliczkami. Myślimy, że będzie chciał na skroić, ale nie. Nie wziął pieniędzy. Wszystko zapłacone mówi. W hotelu odnalazł nas opiekun francuskiej wycieczki i dołączył nas do swojej grupy. Madzia zna francuski więc nie było najgorzej. Dali nam jeszcze szybkie śniadanie, kawę i wsadzili w autokar do Aleksandrii. Tym razem już normalny - turystyczny.
Aleksandria
Dojechaliśmy do Aleksandrii. Tu się dowiedziałem, że w Egipcie też czasem pada deszcz. Niestety. Program zwiedzania bardzo napięty. Najpierw przejazd do parku Montazah. Zwiedzanie ogrodu palmowego, plaż, potem rzut oka na Montazah Palace. Następny przystanek mieliśmy przy Stanley Bridge. Bardzo charakterystyczny. Stanowi doskonały punkt orientacyjny dla osób samotnie zwiedzających Aleksandrię. Kolejną atrakcją był Meczet Abu Al-Abbas Al-Mursi. Meczet wybudowany w 1775 roku jako grobowiec andaluzyjskiego szejka. Jest to niewątpliwie jeden z najładniejszych zabytków Aleksandrii. Czas ucieka i szybko jedziemy do następnego punktu w programie wycieczki - do cytadeli Quait Bey. Ta XV w. budowla została wzniesiona na miejscu dawnej latarni morskiej z Faros. Jednego z 7 cudów świata starożytnego. Tu mamy troszkę czasu wolnego, ponieważ przed cytadelą rozciąga się deptak, na którym kwitnie handel pamiątkami. Po zakończonych zakupach wyruszamy na ostatni przystanek. Do Biblioteki Aleksandryjskiej. Została ona udostępniona w 2002 r. jako kontynuacja starożytnej biblioteki działającej tu od III w. p.n.e., założonej przez Ptolemeusza i zniszczonej przez Juliusza Cezara podczas inwazji na Egipt w 48-47 r. p.n.e. Po krótkim postoju ruszamy w drogę powrotną do Kairu. Aleksandria niewątpliwie jest bardzo ciekawym miejscem na mapie Egiptu. Jednak pogoda, jaką zastaliśmy na miejscu oraz szybkość z jaką musieliśmy zwiedzać miasto, wpłynęły bardzo niekorzystnie na nasze doznania.
Kair
Wieczorem dotarliśmy do Kairu. Zakwaterowano nas w odległości około kilometra od piramid, więc wieczorem wybraliśmy się jeszcze na krótki spacer, by spojrzeć na nie z bliska. Jednak pora była dość późna a my nie odespaliśmy jeszcze do końca podróży, postanowiliśmy wrócić i porządnie wypocząć. Z samego rana po wczesnym śniadaniu wybraliśmy się na zwiedzanie głównych atrakcji. Tym razem zabrał nas ze sobą przewodnik podróżujący z grupą rosyjską. Najpierw Muzeum Egipskie. Przed wejściem musiałem oddać aparat do depozytu. Na terenie muzeum jest zakaz fotografowania. Dodatkowo wchodząc do budynku strażnicy prześwietlają wszystkie torby. Spędziliśmy tu ok. 3 godzin, jednak brak aparatu fotograficznego wywołał u mnie mniejsze zainteresowanie zbiorami. Później pojechaliśmy na parking w pobliżu Piramid. Najpierw wycieczka na wielbłądach na pustynię, by spojrzeć na Piramidy z pewnej odległości. Wsiadanie na wielbłąda powinno być poprzedzone treningiem, bo w momencie, gdy wielbłąd się podnosi, zaskoczony turysta ma szanse wylądować na piasku. Później krótki występ przewodnika, a na końcu czas wolny praktycznie do zachodu słońca. Czasu było dużo więc chodziliśmy i oglądaliśmy te Piramidy ze wszystkich stron. Podczas sesji foto podszedł do nas tubylec z wielbłądem i zaproponował, że on mam porobi zdjęcia uatrakcyjniając je zwierzęciem. I tu uwaga do wybierających się do Egiptu. Ceny koniecznie ustalajcie przed. Myśmy przystali na jego słowa. "będzie tak żebyśmy wszyscy byli zadowoleni". Fotograf był z niego taki, że najpierw musiał przejść instruktaż obsługi aparatu. Później porobił kilkanaście zdjęć (kilka zostało, reszta od razu poleciała do kosza) i zaśpiewał 50 EUR. To chyba za udostępnienie zwierzęcia, bo fotki na pewno nie były tyle warte. Dogadaliśmy się w końcu na 20 EUR i ruszyliśmy pooglądać Sfinksa. Na tle Piramid Sfinks wydaje się dziwnie mały. Wrażenie robi dopiero z bezpośredniej bliskości. Niestety podczas naszej wizyty trwały tam intensywne prace renowacyjne i archeologiczne i teren wokół Sfinksa był ogrodzony. Oczywiście jak w każdym, odwiedzanym przez turystów miejscu, znaleźć tu można dziesiątki straganów z pamiątkami. Ale akurat tu wyjątkowo dużo można było utargować. Nam się udało zejść nawet do 20% pierwotnej wartości. Może wynikało to z zawyżonych cen wywoławczych, a może z dużej konkurencji. Na szczęście ciągle świeciło słońce i zadowoleni z udanego dnia mogliśmy wyruszyć w drogę do Hurghady. W drodze cały czas zastanawialiśmy się jak to możliwe. W malutkim biurze w Hurghadzie wsadzili nas w autobus. Nie dali żadnego potwierdzenia. Kolejni przewodnicy dokładnie wiedzieli kogo mają dodatkowo zabrać ze sobą z hotelu. Nie płaciliśmy za nic nawet jednego eurocenta i wszystko było dograne. A wieczorem widząc ze nie zdążymy na kolację, zadzwoniłem do naszej rezydentki w hotelu i ona nie była w stanie załatwić nam kolacji.
Hurghada
W Hurghadzie zamieszkaliśmy w hotelu Empire. Położony jest w najstarszej dzielnicy - Dahar, w pewnej odległości od plaży. Na plażowanie i tak nie mieliśmy czasu więc było nam to obojętne. Do centrum miasta - dzielnicy Sakalla mieliśmy kilka kilometrów (ok. godziny spacerkiem). W centrum możemy znaleźć popularne sieci restauracji a także pizzerie, smażalnie ryb, puby i dyskoteki. Są tu również 2 supermarkety, gdzie nie musimy negocjować cen. Jest tu też ogromna ilość sklepików, w których egipskim zwyczajem musimy się targować. Ceny w restauracjach są tu dużo wyższe niż w dzielnicy Dahar. Miasto jest w całości nastawione na turystykę i wyciąganie pieniędzy od obcokrajowców. Jednak aktywni turyści , by poznać atrakcje turystyczne Hurghady powinni korzystać z wycieczek fakultatywnych oferowanych przez polskich rezydentów lub lokalne biura podróży. Oczywiście Egipcjanie oferują te same wycieczki za ok. połowę ceny. Wadą jest brak polskiego przewodnika. To znaczy nie wiem, czy jeśli kupimy wycieczkę u naszego opiekuna to będzie z przewodnikiem, bo po prostu nie wybraliśmy się ani razu. Wycieczki kupiliśmy w pakiecie. 3 od razu, bo udało się jeszcze zejść z ceny. Za rejs łodzią ze szklanym dnem, rejs na wyspę Giftun z możliwością 3 krotnego nurkowania powierzchniowego oraz Mega Safari zapłaciliśmy 76 $ (za 2 osoby) a koszt w polskim biurze to ok. 160-200 $.
Karnak
Po śniadaniu i wykwaterowaniu z hotelu w Hurghadzie ruszyliśmy na południe w kierunku Luksoru. Po 6-ścio godzinnej przejażdżce zatrzymaliśmy się w oddalonym o 3 km od Luksoru - Karnaku. Karnak znany jest przede wszystkim z zespołu świątyń poświęconych tebańskim bogom. W centralnym miejscu znajduje się świątynia Amona, do której przylegają: od północy świątynia Montu a na stronie południowej znajduje się świątynia Mut - żony Amona. Na przestrzeni wieków świątynie były sukcesywnie niszczone. W starożytności przez Koptów, w średniowieczu przez fanatycznych wyznawców islamu oraz dodatkowo przez ludność, która pobierała ze świątyni kamień do budowy domostw. Również przyroda była dla tego kompleksu bezlitosna. Nil co roku wylewał, a woda wdzierała się do budowli, podmywając konstrukcję. Po 2 godzinnym zwiedzaniu Karnaku ruszyliśmy na nabrzeże Luksoru, by zaokrętować się na statek.
Luksor
Po przybyciu na nabrzeże i próbie dostania się na nasz statek okazało się że nie jest on jeszcze przygotowany. Trwa sprzątanie kabin, więc musimy czekać. By nie tracić czasu, po pozostawieniu bagaży, wycieczka wybrała się na wieczorny spacer po mieście. Największym zainteresowaniem cieszyła się pięknie oświetlona Świątynia Luksorska. Po zapoznaniu się z miastem wróciliśmy na statek by tam przenocować. Następnego dnia rano bardzo wczesne wstawanie. Na dworze jeszcze ciemno. Szybkie śniadanie i transport na drugi brzeg Nilu małymi stateczkami. W Dolinie Królów byliśmy już przed godziną siódmą. Słońce dopiero wstawało. Przewodniczka opowiadała o kilku grobowcach a także o prowadzonych tu wykopaliskach archeologicznych. W cenie wejściówki bezpłatny wstęp do 3 dowolnie wybranych grobowców. Niestety Grobowiec Tutanchamona dodatkowo płatny, ale i tak wszystkie cenne przedmioty znajdują się nie tu, lecz w Muzeum Egipskim w Kairze. Od parkingu do pierwszych grobowców jest kawałek drogi. Na szczęście kursują tu wagoniki, którymi możemy podjechać i znacząco skrócić czas przejścia. A na czasie nam zależało. Spędziliśmy tu tylko 2 godziny, ze względu na wyjątkowo napięty program dnia. Grobowce w większości są puste, możemy oglądać jedynie zdobienia na ścianach. Tylko w niektórych znajdują się ekspozycje znalezionych tam przedmiotów. Następnie pojechaliśmy do malutkiej wytwórni alabastru, w której można było kupić różnorakie pamiątki. Kolejnym przystankiem była świątynia Hatszepsut. Budowla ta robi dziś ogromne wrażenie. Jest olbrzymia i stosunkowo dobrze zachowana. Jest to jednak zasługą polskich archeologów, którzy odtworzyli ją praktycznie z gruzów. W 1997r. miał tu miejsce bardzo tragiczny zamach na turystów. Głównie niemieckich, do których zamachowcy otworzyli ogień z broni maszynowej. Zginęło 57 ludzi. Grobowce z Doliny Królów i Doliny Królowych były przez lata niszczone przez złodziei. Budowali oni tu swoje domy, by następnie nocami dokopywać się do grobowca i go plądrować. W ten sposób powstała tu cała osada nazywana dziś wioską złodziei. Po godzinie przebywania w pobliżu świątyni Hatszepsut ruszyliśmy dalej oglądać Kolosy Memnona. Jeden z Kolosów po uszkodzeniu trzęsieniem ziemi zaczął wydawać z siebie dźwięk podobny do jęku. Starożytni Egipcjanie wierzyli, że wysłuchanie dźwięku oznaczało błogosławieństwo bogów. Na przełomie II i III w. Kolos został naprawiony i zamilkł. Dźwięki tworzyły się prawdopodobnie pod wpływem szybko nagrzewającego się powietrza o poranku. Ogrzewający się kamień powodował, że znajdująca się wewnątrz pęknięć rosa zaczynała gwałtownie wyparowywać powodując wibracje powietrza. Po obejrzeniu Kolosów wycieczka skierowała się z powrotem do Luksoru, by po wejściu na statek wypłynąć w rejs po Nilu.
Rejs po Nilu
Podczas wchodzenia na pokład naszego statku, ciekawostką dla nas było, że żeby się dostać na nasz statek musieliśmy przejść przez 2 inne. Każdy statek zbudowany jest na planie prostokąta. W połowie długości na dolnym pokładzie jest korytarz przez całą szerokość, który umożliwia przejście turystów na kolejny, doklejony do burty statku stojącego przy samym nabrzeżu. Czasem takich sklejonych statków jest obok siebie nawet 5. Wynika to z ilości tych maszyn. Pływają ich setki, a miejsc na nabrzeżach jest o wiele mniej. Do tego w czasie, gdy turyści zwiedzają okolice, statki stoją na cumach. Na początku troszkę baliśmy się tego rejsu. Z jednej strony hałasu, który powstaje w silnikach, turbinach, kotłach parowych i wszelkich innych elementach napędu, a z drugiej o czystość i higienę na statku. Silniki, co prawda były słyszalne, ale dźwięk nie był specjalnie uciążliwy. Tak samo obawy o czystość kajut okazały się nieuzasadnione. Wcześniej przeczytaliśmy w internecie liczne żale turystów na brud, ale w naszym przypadku nic takiego nie miało miejsca. Dodatkowo, po powrocie do kajuty znajdowaliśmy zawsze niespodzianki w postaci ręczników układanych w kształty zwierząt a czasem poduszki poprzebierane w nasze ubrania, by wyglądały jak ludzie. Płynęliśmy głównie nocą i wtedy dostawaliśmy śniadania i kolacje. Zdarzyła się podróż za dnia i wtedy dodatkowo przygotowano dla nas obiad. Jedzenie dobre, różnorodne, jedynie kucharze bardzo skąpili mięsa. Każdego wieczora na sali balowej odbywały się występy. Tańce derwiszów, taniec brzucha lub animacje mające na celu rozruszanie turystów, a jeśli zdarzyły się tego dnia urodziny, to solenizant zostawał obdarowany tortem. Piwo i drinki alkoholowe na statku były drogie, ale wystarczyło dobrze żyć z barmanem, żeby do drinka bezalkoholowego dolewał kieliszek Campari. Podczas rejsu trafiliśmy jeszcze na ciekawy spektakl, który jest zresztą udziałem każdego turysty. Handel wodny na Nilu. Młodzi chłopcy podpływają na małych łódkach i wrzucają wycieczkowiczom na górny pokład lub przez otwarte okna swoje wyroby. Są to przeważnie obrusy i "galabija". Następnie krzykiem lub na migi ustala się cenę. Towar można rozpakować, przymierzyć i kupić lub odrzucić sprzedającemu. Wyroby są co prawda pakowane w foliowe torby, ale jeśli nie trafimy nim na łódkę sprzedającego to ląduje on w brudnej i zamulonej wodzie Nilu. Ceny są niższe niż na bazarach. I na wodzie i na pokładzie statku wycieczkowego przez cały czas panuje ogromne zamieszanie, a całości towarzyszy wrzask zarówno kupujących, jak i sprzedających. Przy okazji jest to świetna rozrywka nawet jeśli nie jesteśmy zainteresowani kupnem. Rejs to także piękne widoki. Bajeczne zachody słońca znikającego za palmami, pięknie oświetlone nocą miasteczka, zabytki i przepływające obok nas inne statki wycieczkowe, ale również roślinność rosnąca na żyznych brzegach Nilu.
Edfu
Kolejny dzień wycieczki. Rano zwiedzanie Edfu. Znów mało czasu, bo tylko 2 godziny. Mamy jeszcze dziś dopłynąć do Kom Ombo. Ale póki co, idziemy wszyscy do Świątyni Horusa. Świątynia Horusa, a właściwie kompleks świątynny to chyba najlepiej zachowana świątynia w Egipcie. Rzeczywiście zauważamy niewielkie zniszczenia murów. W porównaniu do poprzednich zwiedzanych obiektów, ta wygląda jakby ją postawiono wczoraj a nie 23 wieki temu. Rzeźby również wyraźnie i nie zniszczone. Podczas zwiedzania dochodzimy do najświętszego miejsca świątyni - kaplicy z szarego granitu. Kiedyś wstęp mieli tu tylko faraon i wielki kapłan. Znajdował się tu posąg Horusa. Dziś znajduje się tam reprodukcja barki Horusa. W całej świątyni znajdujemy wiele podobieństw do Świątyni Salomonaw Jerozolimie.
Asuan
W Asuanie dosyć późno wyjechaliśmy na zwiedzanie. Dopiero koło godziny 14. Najpierw do kamieniołomów. Znajduje się tam Niedokończony Obelisk. Miał być przeznaczony dla królowej Hatszepsut, ale nigdy nie został do końca wycięty, gdyż zauważono na nim pęknięcie. Dzięki temu możemy zrozumieć jak Egipcjanie pozyskiwali bloki skalne do budowy świątyń. W jednorodnej skale żłobili niewielkie rowki, w które wbijali drewniane kliny. Kliny polewali wodą i ich rozszerzanie pod wpływem wilgoci powodowało pęknięcia skały i odsłanianie właściwego bloku. Po dość długim spacerze po kamieniołomach wybraliśmy się na Wielką Tamę Asuańską. Twór ten zbudowany w 1971r. przy wydatnej pomocy ZSRR ma ponad 100m wysokości i prawie 4km. długości. W wyniku wybudowania tamy powstało Jezioro Nasera . Ciągnie się ono od Asuanu aż do Wadi Halfa w Sudanie. Jezioro zalało wiele zabytków położonych w rejonie Nilu, spowodowało konieczność przesiedlenia całej populacji Nubijczyków, ale dzięki niemu zlikwidowano coroczne wylewy Nilu.
Abu Simbel
Wyjazd do Abu Simbel zaplanowany był na 4 rano. Wycieczka fakultatywna. Koszt to 80$. Być może dlatego wybrała się tylko połowa grupy. Ponad 3 godziny jazdy w jedną stronę. Wybraliśmy się tak wcześnie ze względu na upały. Mimo, że to był przełom stycznia i lutego, pod koniec było gorąco. Świątynie w Abu Simbel robią wrażenie. Są dwie. Większa świątynia została poświęcona bogom słońca Amonowi i Horachte oraz bogu sztuki i rzemiosł Ptahowi. Mniejsza bogini miłości i piękności Hathor oraz Nefertari. Wykute są w skale i sięgają ponad 50m w głąb. Wejścia dużej świątyni strzegą 20m posągi Ramzesa II, a do mniejszej Ramzesa II i jego żony królowej Nefertari. Niestety w obu świątyniach wprowadzono zakaz fotografowania. Świątynie w Abu Simbel obecnie znajdują się nad brzegiem Jeziora Nasera. W latach 1964-68 zostały przeniesione ze swej pierwotnej lokacji, gdyż tworzące się wtedy jezioro spowodowałoby ich zalanie. Oryginalne świątynie zostały pocięte na bloki skalne i przetransportowane 65m wyżej. Dodatkowo, by wkomponować je w skały trzeba było utworzyć sztuczne wzgórza. Relacje z tej operacji wraz ze zdjęciami można znaleźć w budynku przy kasach biletowych. W drodze powrotnej dodatkową atrakcją dnia było oglądanie fatamorgany. Może nie takiej, na której widzimy oazę zieleni i źródełko w środku, ale jednak był widoczny efekt rozlewającej się na piasku wody.
Bezpieczeństwo
Egipcjanie są do turystów nastawieni bardzo przyjaźnie. Zdają sobie sprawę, że zostawione w ich kraju pieniądze, przekładają się na poziom życia. Czasem jednak zdarzają się drobne kradzieże. Głównie z barach i dyskotekach. Nie powinniśmy także sami zapuszczać się nocą w ciemne zaułki w uboższych dzielnicach. Wyjątkowo złą sławą cieszy się Miasto Umarłych w Kairze.
W razie potrzeby w pokojach hotelowych znajdziemy sejfy, w których powinniśmy zostawiać paszporty, bilety, karty płatnicze, kosztowności i większe ilości gotówki. Ze względu na powtarzające się akty terroryzmu, rząd Egiptu przywiązuje dużą wagę do bezpieczeństwa turystów. Wszelkie wycieczki autokarowe są eskortowane przez policję. Patrole policji turystycznej spotykamy również w każdej miejscowości wypoczynkowej.
Aby zobrazować jak częste i niebezpieczne są zamachy terrorystyczne w Egipcie, publikuję chronologiczną listę zamachów na terenie całego kraju:
1996.04.18 Kair - w pobliżu piramid islamiści zastrzelili 18 greckich turystów;
1997.09.18 Kair - w zamachu w centrum miasta zginęło dziewięciu niemieckich turystów;
1997.11.17 Luksor - muzułmańscy terroryści zastrzelili 58 turystów przed świątynią Hatszepsut;
2004.10.07 Taba - w zamachach bombowych zginęły 34 osoby. Zamach był skierowany przeciw turystom izraelskim;
2005.07.23 Szarm el-Szejk - 63 osoby zabite i ok. 130 rannych w trzech zamachach bombowych;
2006.04.24 Dahab - zginęło 23 osób a ponad 60 zostało rannych po serii wybuchów o okolicach hotelu, bazaru i restauracji;
2008.09.19 Asuan - niedaleko granicy z Libią porwano 11 turystów. Po 10 dniach sudańskie wojsko uwolniło zakładników w Czadzie;
2010.12.31 Aleksandria - w zamachu na kościół koptyjski zginęło 21 osób a prawie 100 zostało rannych;
Zdrowie
W Egipcie nie ma obowiązku szczepień, jednak warto przed wyjazdem zaszczepić się przeciw żółtaczce typu A i B, tężcowi i tyfusowi.
Koniecznie powinniśmy przestrzegać podstawowych zasad higieny oraz pamiętać by nie pić napojów z kostkami lodu. Wodę pijemy tylko butelkowaną. Nie powinniśmy spożywać pożywienia sprzedawanego na ulicy, a warzywa i owoce należy dokładnie myć. Idealnym rozwiązaniem jest spożywanie owoców po obraniu ze skórki. Ponieważ ze względu na odmienną florę bakteryjną jesteśmy narażeni na "zemstę faraona" powinniśmy pierwsze kilka dni zrezygnować w ogóle ze spożywania egzotycznych owoców.
W przypadku problemów żołądkowych w miejscowych aptekach możemy zaopatrzyć się w "Antinal" lub "Steptoquin" - środek przeciwbiegunkowy.
Pamiętamy o stosowaniu filtrów ochronnych. Pierwsze kilka dni stosujemy filtry z faktorem min. 20 oraz o nakryciach głowy i okularach przeciwsłonecznych.
Opieka medyczna w Egipcie jest na niezłym poziomie. Koszt wizyty lekarskiej to 20-40 $. Doba w szpitalu to 100-300$.
Korzystając z opieki medycznej, ponosimy jej koszty od razu. By skorzystać z refundacji u ubezpieczyciela powinniśmy prosić lekarza o rachunek.
Zakupy i ceny
Walutą Egiptu jest Funt Egipski (EGP). Na miejscu można płacić Dolarami lub Euro. Na bazarach obowiązują ceny umowne. W marketach i sklepach ceny są jednak stałe. Warto zabrać ze sobą kartę kredytową. Co prawda niewiele sklepów przyjmuje ten rodzaj płatności, ale w każdym większym mieście spotykamy bankomaty.
Jeśli chcemy zaopatrzyć się w alkohol powinniśmy to zrobić w przeciągu 48h od momentu przylotu do Egiptu w sklepach wolnocłowych lub przed wylotem w strefie wolnocłowej na lotnisku.
Kupując pamiątki musimy pamiętać o konieczności targowania się. Ceny wyjściowe danego towaru są często 2-3 razy wyższe niż jego faktyczna wartość. Jeśli jesteśmy na wycieczce objazdowej wstrzymajmy się z zakupami do Asuanu, Kom Ombo lub Edfu. Ceny są o wiele niższe. Pamiętajmy. Nie wolno kupować muszli i wyrobów z koralowca. Przy kontroli na lotnisku, za posiadanie koralowca grożą nam wysokie kary finansowe. Powinniśmy również uważać na kupno wyrobów ze złota i papirusu. Możemy trafić na wysokiej jakości podróbkę. Dotyczy to również wyrobów z bazaltu i alabastru.
Co zatem warto kupić w Egipcie?
- Papirusy z certyfikatem (Papyrus Institute), na którym możemy sobie zażyczyć wymalowanie imienia hieroglifami;
- srebrną biżuterię np. kartusze;
- beduińskie dywany i kilimy;
- bawełnianą odzież i tkaniny - w szczególności egipską galabiję lub strój do tańca brzucha;
- miedziane lub mosiężne naczynia;
- ozdoby: skarabeusze, znaki Ankh;
- przyprawy - głównie szafran;
- perfumy, esencje i olejki aromatyczne i/lub pięknie zdobione flakoniki;
- fajkę wodną tzw. sziszę;
- pamiątki i rzeźby wykonywane w różnym tworzywie: piramidy i Sfinks, posągi lub popiersia bogów Starożytnego Egiptu, szachy, kasetki na biżuterię.
Przykładowe ceny w Egipcie:
napoje:
woda mineralna 1,5l – 1,5EGP
Cola, Fanta , Sprite 1,5l - 5EGP
Cola, Fanta , Sprite puszka 0,33l - 1,5EGP
Sok z mango i guawy w kartonie 1l - 4,5EGP
piwo – 6EGP
mleko 1l – 5EGP
jogurt – 4EGP
wino 1 litr – od 60EGP
jedzenie:
chleb arabski – 1EGP
masło – 7EGP
owoce 1kg – 1EGP
białe pieczywo – 5EGP
Chałwa z orzechami duża - 6EGP , mała 1,75EGP
restauracje:
obiad w podrzędnej knajpce – 20-50EGP
Obiad w restauracji średniej klasy (przystawka, zupa, drugie danie, sałatka, deser i napoje) - od 60EGP
Obiad w restauracji 5* - 300EGP
pizza – od 6EGP/kawałek
Fast Food – 15EGP (powiększone burgery)
kawa – 10EGP
piwo – 10-20EGP
wino – 21EGP
wódka – 32EGP
transport: Bilet miejski – 1/2EGP
Benzyna – 2,5EGP/litr
wynajem samochodu - 70$/doba
inne:
Wiza - 15$
papierosy Marlboro – ok. 7EGP
Papierosy LM - ok. 5EGP
Papierosy egipskie – ok. 3EGP
Internet – 15EGP/h
Maska i rurka do snoorkowania - ok. 45EGP
Maska i rurka profesjonalna - ok. 400-500EGP
olejki do opalania - 75-100EGP
Nocleg w hotelu – 70/140EGP
Nocleg w hostelu – 35EGP
Znaczek na kartkę do Polski - 1,25EGP
kurs funta egipskiego do złotego 1EGP=0,5241PLN (28.02.2012)